Ta część nieba nazywana jest Tęczowym Mostem.

Kiedy odchodzi zwierzę, które było szczególnie bliskie komuś, kto pozostał po tej stronie, udaje się na Tęczowy Most. Są tam łąki i wzgórza, na których wszyscy nasi mali przyjaciele mogą bawić się i biegać razem. Mają tam dostatek jedzenia, wody i słońca; jest im ciepło i przytulnie. Wszystkie zwierzęta, które były chore i stare powracają w czasy młodości i zdrowia; te które były ranne lub okaleczone są znów całe i silne, takie, jakimi je pamiętamy marząc o czasach i dniach, które przeminęły. Zwierzęta są szczęśliwe i zadowolone, z jednym małym wyjątkiem: każde z nich tęskni do tej jedynej, wyjątkowej osoby, która pozostała po tamtej stronie. Biegają i bawią się razem, lecz przychodzi taki dzień, gdy jedno z nich nagle zatrzymuje się i spogląda w dal. Jego lśniące oczy są skupione, jego spragnione ciało drży. Nagle opuszcza grupę, pędząc ponad zieloną trawą, a jego nogi poruszają się wciąż prędzej i prędzej.To ty zostałeś dostrzeżony, a kiedy ty i twój najlepszy przyjaciel wreszcie się spotykacie, obejmujecie się w radosnym połączeniu, by nigdy już się nie rozłączyć. Deszcz szczęśliwych pocałunków pada na twoją twarz, twoje ręce znów pieszczą ukochany łeb; patrzysz znów w ufne oczy swego przyjaciela, który na tak długo opuścił twe życie, ale nigdy nie opuścił twego serca.

A potem przekraczacie Tęczowy Most – już razem…”

Autor nieznany


Otello (+ 2011) – Maluszek odebrany z rybnickiego zoologa był kolejną ofiarą chęci zarobków. Odebrany zbyt wcześnie od mamy. Walczyliśmy o jego życie o to by miał szanse na nowe życie. Otello przegrał walkę ale zdołał zaznać miłości – teraz kica szczęśliwie za TM.


Stella (+ 2011) – czarna barankowa dama trafiła do nas z niesprawną łapką i z problemami górnych dróg oddechowych. Pomimo takiej niepełnosprawności radziła sobie świetnie. Krótko po tym jak pokicała do DS jej stan zaczął się znacznie pogarszać: maleńka przestała kicać, na całym ciele miała grzybicę i pojawiły się problemy z jedzeniem. W związku z tym została podjęta z ciężkim sercem decyzja o eutanazji maleńkiej. Stella do końca pozostanie w sercach nas wszystkich.


Imbirek (+ 2012) – Podrzucony w klatce tak małej, że nie mógł się nawet obrócić. Imbirek był w tragicznym stanie cały skołtuniony i w odchodach, a pazurki tak długie, że przypominały spiralki. Maluszek był strasznie wychudzony, odwodniony z przerośniętymi zębami, nerki i wątroba w fatalnym stanie. Pomimo tego wszystkiego bardzo ufny i lgnący do człowieka. Pomimo swojego stanu miał wielką walkę do życia jednak nie wytrzymało serduszko. Imbirek pokicał za Tęczowy Most.


Sanka (+2012) – Maleńka królinka z niedowładem tylnych łapek. Walczyła dzielnie o jednak nie było jej dane stanąć na własnych łapkach. Teraz malutka szczęśliwie kica za Tęczowym Mostem z innymi króliczymi przyjaciółmi.

A


Kicak z Wałbrzycha (+ 2012) – Mała biała puchata kuleczka o błękitnych oczach. Kicak był maluszkiem, u którego po zrobieniu RTG wyszło na światło dzienne to, że ma liczne złamania w obu kościach udowych z licznymi przemieszczeniami. To białe cudo miało perspektywy na cudowny domek z króliczym kompanem. W ciągu 4 dni, które spędził w swoim domu tymczasowym zobaczył i odczuł czym jest miłość oraz troska. Kicaj szczęśliwie po drugiej stronie aniołku.


Carlo (+ 2013) – jeden z wielu odebranych podczas styczniowej interwencji w Katowicach. Przebywał w tragicznych warunkach gdzie w podłodze razem z rodziną urządził sobie sieć tuneli. Carlo jako jeden z pierwszych zaczął odwzajemniać miłość do człowieka. Odszedł z powodu skrzepu, który oderwał się od krwiaka i zatamował naczynia krwionośne. Umarł kochany wśród ludzi, którzy dali mu wiarę w lepsze jutro – teraz kica z innymi króliczymi przyjaciółmi za TM.


Funia (+ 2013) – łaciata baraninka i pięknym sercu. Odeszła nagle i niespodziewanie u progu znalezienie swojego domku gdzie biegałaby razem ze swoim przyjacielem Franiem. Teraz już po drugiej stronie Tęczowego Mostu


Gustaw (+ 2013) – uroczy króliczek, który został odnaleziony w lesie przez psa. Bardzo łagodny i otwarty na człowieka. Nie umiał zdecydować czy chce by uszka mu stały czy zrobiły klap. Odszedł zdecydowanie za szybko. Najważniejsze, ze ostatnie chwile spędzał wśród kochających go ludzi. Słoneczko pamiętaj, że na zawsze pozostaniesz w naszych sercach. Kicaj szczęśliwie po drugiej stronie TM.

Stefania (+ 2013) – króliczka, która pod opiekę fundacji trafiła w krytycznym stanie (brak ruchów robaczkowych jelit, uszkodzenie flory bakteryjnej). Mimo szybkiej interwencji i silnej woli życia światełko tej cudownej królinki zgasło. Dzięki Pani Michalinie malutka poznała czym jest prawdziwy dom nawet jeśli było to jedynie kilka chwil. Malutka, bądź szczęśliwa za TM – my będziemy zawsze Cię mieć w sercu.

Karbi (+2014), maluszek (wręcz osesek) znaleziony w lutym przy drodze w Gliwicach. Zakatarzony i chory. Od samego początku lgnął do ludzi i innych zwierząt. Mieliśmy wzloty i upadki w walce o zdrowie ale ostatecznie to choroba wygrała. Było już tak dobrze, wychodziliśmy na prostą, a dziś. Dziś zaczęły się problemy z oddychaniem. Szybka reakcja, spakowanie tego malucha do norki uszytej przez Edytę i pędem do weterynarza na ostry dyżur. Karbi już tam nie dojechał. Zmarł na moich rękach podczas podróży.  Od początku wiedzieliśmy, że walczymy o każdy dzień. Wiedzieliśmy, że na wszystko duży wpływ miało to, że za wcześnie został odstawiony od swojej mamy. Powoli dogadywał się z moją Elcią (gdzieś z tyłu głowy zapadała decyzja, że jak tylko się dogadają to zostanie u nas na stałe). Karbi nie ma Cię kilka godzin, a ja już tęsknię, moje serce krwawi. Nie tak miała wyglądać Twoja historia. Dziękuję Ci za to, że pokazałes nam jak się walczy, że nie liczy się wiek i wielkość w walce. Wiem, że po drugiej stronie zaopiekuje się Tobą mój Pasztecik, Pysiek od Kamili, Mizuki od Asty i wiele innych uszatych – bo Ciebie nie dało się nie kochać. Na zawsze pozostaniesz w naszych serduszkach.

Maja (+2014) piękna dostojna dama, która uwielbiała się tulić i lgnęła do człowieka. Niestety zła dieta spowodowała, że malutka miała bardzo dużą nadwagę. Dodatkowo opuchnięte drogi rodne i odbyt co jest początkowym stadium dla nowotworów układu rodnego. Ze względu na złą dietę malutka miała wdrożone leczenie antybiotykiem by podnieść jej szanse podczas zabiegu. Zawsze pogodna, nie sprawiająca żadnych kłopotów, układająca się na moich rękach jak niemowle. 26 maja została poddana zabiegowi sterylizacji. Sam zabieg poszedł dobrze chociaż Majeczka ciężko spała. W macicy było już dużo śluzu i nie wyglądała najlepiej. Ta dzielna księżniczka w środku nocy zaczęła umierać na rękach moich i Michała otoczona miłością, mimo prób reanimacji i naszego doktorka na telefonie nie mogliśmy jej pomóc – nie zdążyliśmy. Co było dokładnie powodem śmierci dowiemy się dopiero po wykonaniu sekcji.  Dziękuję Asi, która małą przywiozła do mnie od dotychczasowych właścicieli. Dziękuję Agnieszce za otoczenie małej wirtualną opieką. Dziękuję Szymonowi Najdora za to, że w nocy pomagał nam ratować malutką mimo późnej godziny. Na końcu dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciuki za malutką. Malutka moja “córeczko” na zawsze pozostaniesz w naszych sercach. Śpij spokojnie aniołeczku.

Izolda (+2014) była skrytym, bojaźliwym króliczkiem. Na początku bywała agresywna, nieufna, dopiero po jakimś czasie oswoiła się, zmieniła, złagodniała. Lubiła kopać w żwirku, przekładać sianko i jeść bananki – przychodziła i jadła z ręki. Ilekroć dostawała witaminki rozpuszczone w wodzie aż wyciągała pyszczek do tego. Bywała zadziorna – nieznosiła brania na ręce i przesiadywania na kanapie, ale już głaski lubiła – tuliła się wtedy. Często goniła Tristana przeganiając go z kąta w kąt lub kradnąc mu jakiś smakołyk. Były bardzo zżyte – spały wtulone w siebie, razem zwiedzały mieszkanie, leżały obok siebie. Bardzo duzo przeszła ostatnio – wiele chorób z którymi jej malutki organizm, mimo fachowej pomocy, nie dał już sobie rady. Zdaniem weta miała już ropne guzki w innych narządach – nie tylko te w żuchwie i węzłach chłonnych, które zostały wycięte w poniedziałek (26 maja). Sama podjęła decyzję o tym by powędrować na drugą stronę. W ostatnich chwilach towarzyszył jej Tristan i Ola. Olu dziękujemy Ci za cudowną opiekę i za to, że pokazałaś małej czym jest miłość, za głaski i opiekę każdego dnia. Tristanku trzymaj się dzielnie.
Izoldko na zawsze pozostaniesz w naszych sercach – śpij spokojnie malutka.

Bonnie (+2014) piękna królinka znaleziona na firmowym trawniku. Wrogo nastawiona do ludzi. Kilka dni temu zaobserwowaliśmy, że brzuszek jej zrobił się jak kamyk. USG wykazało zmiany, które ciężko było na tej podstawie zdiagnozować w 100% – zapadła decyzja zabiegu. Dzisiaj Bonnie miała zabieg – po otwarciu okazało się, że ma raka nerek, jednej nerki już praktycznie nie było a druga była w bardzo złym stanie. Do tego doszły inne jeszcze dolegliwości… Bonnie już się nie obudziła. Do końca była wśród osób, którym na niej zależało. Kicaj szczęśliwie maleńka, teraz już nic Cię nie boli.

Czesio (+ 2014) był u progu wkroczenia w nową drogę swojego życia. Czekał na niego wspaniały dom z króliczą koleżanką, wymarzony dom z ogródkiem, o którym marzy każdy królik. Nie doczekał… Dziś wieczorem poddał się – zmarł kilka minut przed 23. Przegrał walkę z chorobą, z wieloma chorobami, które towarzyszyły mu w jego króliczym życiu. Czesio zmagał się z niewydolnością nerek, z zatorem, z niewyjaśnionych przyczyn nie miał dolnych siekaczy. Dziękuję Oli i Witkowi za wspaniały dom tymczasowy, za czujność i zaangażowanie w leczenie. Czesio miał wspaniałą opiekę, wiem, że po drugiej stronie tęczowego mostu pamięta o Was i jest wdzięczny za to co dla niego zrobiliście. Kicaj maluszku szczęśliwie i wróć do nas szybko w innym futerku 🙁

Bezimienny (+2014) Niestety nie każdy dzień przynosi nam dobre wiadomości ;( W Krakowie odebraliśmy dzisiaj króliczka znalezionego w okolicy ul. Zawiszy. Anonimowa osoba zaniosła go do pobliskiej lecznicy, skąd przewieźliśmy go do dr Barana. Okazało się, że maluch ma bardzo zaawansowaną myksomatozę, zatkany nos i całe zalepione oczka. Ledwo oddychał, pod skórą nie miał ani grama ciałka, same kości. Podjęliśmy trudną decyzję o uśpieniu… Bardzo dziękujemy tym, którzy nie przeszli obok chorego króliczka obojętnie. Pomogliśmy mu w możliwie najmniej bolesny sposób pokicać za Tęczowy Mostek… Mamy nadzieję, że po interwencjach już nigdy nie będziemy wychodzić z lecznicy z pustym transporterem…

Hachiko (+2014) Dzisiaj w nocy zmarł Hachiko. Hachiko był króliczkiem odebranym od właścicieli. W chwili odbioru był jednym wielkim kołtunem. Ponoć agresywny okazał się bardzo przyjaznym i łagodnym króliczkiem. Uwielbiał się tulić do człowieka i z nim przebywać. W ostatnim czasie miał usuwany ropień i zęby. Zabieg mimo pewnych komplikacji przeszedł prawidłowo. Niestety nie wytrzymało serduszko. Nie raz już żegnałam uszatego ale za każdym razem boli to tak samo. Najważniejsze, że odszedł kochany i w otoczeniu Kingi, dla której był wszystkim. Dziękuję Ci za to kochana. Dziękuję wszystkim, którzy trzymali za niego kciuki i dołożyli się do opłacenia jego zabiegów. Dziękuję wszystkim Paniom, które zakupiły/przesłały dla niego karmę ratunkową i obiecuję, że będzie ona dla innych potrzebujących uszatych. Dziękuję wetowi Szymonowi z Przychodni Marwet w Katowicach za walkę o chłopaka i włożone w to serce. Hachiko na zawsze pozostaniesz w naszych serduszkach. Śpij spokojnie maleńki.

Hera (+2014) Hera uszata księżniczka odebrana ze sklepu zoologicznego przez Asię. Myśleliśmy, że młodziutka samiczka, która całe życie ma przed sobą. Przewrotny los pokazał jednak co innego. Hera zaczęła się otwierać na ludzi, powoli zaczynała szaleć. Niestety zaczęło się niewinnie i miał to być standardowy zabieg sterylizacji połączony z wciągnięciem błony śluzowej, która zaczęła wychodzić u ujścia pochwy. Jednak nie było super. W trakcie zabiegu okazało się, że macica Heruni jest w tragicznym stanie – rwała się za każdym razem gdy była dotykana, do tego z licznymi zgrubieniami. Narządy wewnętrzne również nie były w najlepszym stanie. Po zabiegu malutka traciła oddech i była reanimowana – było wiele prób jednakże okazała się uparta i postanowiła postawić na swoim – kicnęła na drugą stronę. Na podstawie obrazu narządów wewnętrznych i stanu macicy można spokojnie określić, że Hercia młoda była jedynie duchem, a w metryce mogła mieć znacznie więcej. Do tego wielce jest prawdopodobne, że w sklepie nie raz zostawała mamą. Dziękuję Asi za uratowanie Heruni ze sklepu, Mirkowi za przywiezienie jej z Gliwic do Katowic, Kindze za ofiarowanie tymczasowego schronienia. Natomiast wet. Szymonowi z Przychodni Marwet w Katowicach za walkę do końca i zrobienie wszystkiego co było możliwe dla tej malutkiej kruszynki. Herciu kicaj szczęśliwie [*]

Bunio (+2014) Są takie dni w naszym życiu, że czujemy się bezradni wobec chorób naszych podopiecznych. Słowo eutanazja powoduje ból w naszych sercach ale przynosi ukojenie nieuleczalnym i cierpiącym zwierzakom. Wczoraj pozwoliliśmy Buniowi  odejść spokojnie do miejsca gdzie nie ma bólu i cierpienia. Chciałam podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w walkę o zdrowie i życie Bunia: Pani Beacie za uratowanie króliczka, Pani Aleksandrze za objęcie Bunia wirtualna pomocą, Dr Przemysławowi Baranowi – za leczenie oraz Kasi – za cudowny dom tymczasowy i miłość, którą obdarzyła Bunia. Dziękujemy wszystkim!

Shiraz (+2015) Shiraz skradła serca wielu ludzi – od momentu, gdy została znaleziona na ulicy, aż do chwili, kiedy niespodziewanie dostała ataku i odeszła. Nie wiemy, co było przyczyną – prawdopodobnie jakaś choroba, której nie zdążyliśmy wykryć….

Dziękuję Agacie, która zabrała małą z ulicy, Agnieszce, dzięki której mała zaznała po raz pierwszy ciepła i uczucia, Mirelli, która pomogła w transporcie do nas, a także Soni i Bartkowi, którzy opiekowali się Shiraz przez ostatnie dni jej życia. Dzięki Wam królinka mogła zobaczyć, że nie wszyscy ludzie są źli i mogła doświadczyć miłości.
My na pewno obdarzyliśmy ją uczuciem i będziemy bardzo tęsknić. 🙁 Kicaj szczęśliwie za TM…

Kaktusik (+2015) – mała perełka odebrana ze sklepu zoologicznego przez Marzenę. Od samego początku urzekł wszystkich swoim podejściem do ludzi. Był ciekawski świata i innych uszatych. Nie miał nic przeciwko ludziom. Praktycznie uszak idealny. Dwa tygodnie temu jednak zaczęło coś się dziać. Kaktus nagle stracił na wadze i pojawiło się zapalenie płuc. Walka w chorobą i uśmiech z każdego dodatkowego gramu. Kiedy byliśmy już na prostej (wczoraj) pojawił się kryzys. Kryzys, który już był dla niego zbyt silny. Kaktusik nie chciał jeść, grymasił zarówno przy podawaniu leków jak i przy dokarmianiu. Jeszcze w nocy się tulił do nas (teraz już wiem, że chciał się pożegnać). Zmarł w nocy, cicho obok naszego łóżka… Tym razem walkę przegraliśmy. Kaktusiku na zawsze pozostaniesz w naszych sercach… Zmykaj szkrabie do przyjaciół, którzy już są po tej drugiej stronie i nie zapomnij o nas [*] Dziękuję wszystkim, którzy byli z nami podczas tej walki, tym którzy podzielili się zaskórniakami i tym którzy kierowali do nas podczas tej walki ciepłe słowa wsparcia. Dziękuję jednak przyjaciołom z Przychodni Marwet w Katowicach za walkę o zdrowie małego i czuwanie często do późnych godzin nocnych.

Boss (+2015) W ten piękny, słoneczny dzień przychodzimy ze smutnymi wieściami. Nasz podopieczny Boss postanowił dziś nas opuścić. Nic nie wskazywało na ciężką chorobę, nie zdążyliśmy zrobić mu badań… Nie znamy jego przeszłości, nie wiemy jak wyglądało jego życie. Trochę było widać po nim wiek, na pewno był starszym królikiem, ale nie wiemy jak długo żył, co przeżył w swoim króliczym życiu… Postanowił odejść bez ostrzeżenia, tak po prostu umrzeć i opuścić ten bardzo niesprawiedliwy świat. U progu nowego życia. Dziękuję Ani i Piotrowi za podarowaniu mu domu tymczasowego, który okazał się jego ostatnim i może jedynym prawdziwym domem. Domem, w którym królik był kochany i zadbany. Bosiku mamy nadzieję, że gdzieś tam na nas spoglądasz i wspominasz tylko ten jeden prawdziwy dom, zieloną trawkę, pyszne jedzenie i dobrych ludzi, którym zależało na twoim losie. Wiem, że po drugiej stronie Tęczowego Mostu masz wielu przyjaciół, którzy na pewno się tobą zaopiekują.

SanOko (+2015) Środa, ten dzień wybrał SanOko na zmianę adresu, tego na zawsze, za Tęczowy Most. Był z nami krótko, ale już zdążył być kochany, próbowaliśmy mu pomoc. Niestety jak wykazała sekcja zwłok, maluch miał ostre zapalenie jelit, które nie zdążyło się objawić kiedy nam go zabrało, narządy : wątroba, nerki, serduszko były już mocno sfatygowane, najpewniej za kilka miesięcy i tak nie moglibyśmy mu pomóc. Tak opisuje SanOko Ania, u której spędził ostatnie dni: “(…)Był przekochanym uszakiem. Lizał mnie po rękach, a kiedy go wypuszczałam – kładł się przy moich stopach. Był malutki i drobniutki ale nieustraszony. Nie bał się ani obcego mieszkania, które zwiedzał bez zawahania, ani pralki, ani nawet odkurzacza. (…) Mimo że Sanoczek był u mnie tylko tydzień, zapamiętam go do końca życia – kochanego, nieustraszonego malucha z ogromem miłości do ludzi”.

Smerfuś (+2015) Nie tak miała wyglądać ta historia… Smerfuś, bo o nim będzie ta opowieść, to króliczek, który zmagał się z licznymi problemami ze zdrowiem. Jego właściciele próbowali leczyć go u pobliskiego lekarza weterynarii, niestety bez powodzenia. Nie każdy lekarz jest specjalistą od królików. Musimy o tym pamiętać 🙁 Właściciele nie widząc nadziei na wyleczenie postanowili przekazać nam królika. Smerfuś juz był oficjalnie nasz, kiedy jechał do dr Ani w Dino Vet… Nie zdążył. Śpij spokojnie maluszku. Juz nic cię nie boli.

Leoś (+2016) 7tygodniowe dziecko. Okruszek, który na człowieka patrzył jak na największy skarb. Leoś został oddany przez pracowników sklepu zoologicznego, którzy wiedzieli, że przez wykryty guzek po powrocie do hodowcy najprawdopodobniej zostanie zabity. U Leosia wet.Szymon zdiagnozował ogromnego ropnia na brzuchu, który rozrastał się do środka. Zabieg był konieczny. 06.04.2016r. ten maluch został poddany narkozie by wyciąć ropień. Niestety po otwarciu wet.Szymon zobaczył, że w całej jamie brzusznej jest ropa. Ropa, która u królika jest gęsta jak pasta. Patrząc na to małe ciałko i wiedząc, że wybudzenie go na kilka godzin lub dni by powolutku umierał w bólu podjął decyzję o tym by maluszkowi pomóc przejść na drugą stronę. Podjął decyzję, którą i ja bym podjęła gdyby zadzwonił pytając co robimy. Takie decyzje są bardzo ciężkie ale czasem konieczne. Jeśli wiemy, że nie ma szans na wyleczenie i kolejne godziny czy dni (bo nie można tu było mówić o miesiącach a nawet latach) będą jedynie bólem, a śmierć może być bardzo męcząca to podejmujemy tą najgorszą dla nas decyzję. Dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciuki za tego malucha, tym, którzy wpłacili pieniądze na jego leczenie. Dziękuję świetnej ekipie z zoologa za to, że nie pozwoliły maluchowi wrócić do hodowcy (gdzie możliwe ropień się zaczął tworzyć). Dziękuję wetowi Szymonowi za serce i walkę o tych najmniejszych. Leosiu, dziękuję że było dane mi Cię poznać. Wiem, że teraz już nic Ci nie będzie. Wiem, że po drugiej stronie zajmie się Tobą Karbi (inny maluszek, który zmarł) on Ci pokaże jak psocić. Na zawsze będziesz w naszych sercach [*]

Grejunia (+2016) – Grejunia trafiła do nas w zeszłym roku w wieku 7 lat. Niestety na króliki w wieku Grejuni nie ma chętnych i przez rok skrzynka mailowa milczała 🙁 Naszą seniorką postanowiła zaopiekować się Agnieszka i Robert (nasze cudowne DT). Wiem, że przez okres jaki spędziła u nich niczego jej nie brakowało. Miała wszystko i co najważniejsze miała pełno miłości. Wczoraj jednak Agnieszka napisała, że maleńka odeszła. Odeszła nagle i cichutko. Odeszła otoczona miłością i pozostawiając sporą pustkę w naszych sercach. Kicaj szczęśliwie maleńka… Na zawsze będziesz w naszych sercach. Agnieszko i Robercie dziękuję Wam za opiekę nad maleńką.

Cordelia (+2016) – Do napisania tej notatki zbierałam się od poniedziałku. Wtedy to podjęliśmy decyzje o eutanazji Cordelii. Nie mieliśmy wyboru, bo choroba postępowała w bardzo szybkim tempie. Najpierw zatkanie i paraliż łapek, następnie operacja udrożnienia przewodu pokarmowego i na końcu pozytywny wynik badanie na E. Cuniculi. Podjęliśmy próbę leczenia ale stan się pogarszał… Cordelia odeszła po półrocznym pobycie u nas w domu tymczasowym, przed odejściem adoptowaliśmy ją aby czuła, że ma rodzinę…..bo kochana była od pierwszego dnia. Dziękujemy wszystkim i każdemu z osobna za kciuki i dobre słowa, dziękuję Panu Jackowi i Pani Joannie z Będzina oraz Joannie z Warszawy za datki – kupiliśmy 2 podkłady dry bed – które teraz posłużą innym potrzebującym królikom. Dziękuje dr Karolinie z lecznicy Vetika, za to, że mogliśmy na nią liczyć w każdym momencie.

Leshi (+2016) maleńka istota oddana do schroniska ponieważ błąkała się po Chorzowie. Cała skołtuniona, z masą ilości kleszczy, a do tego odwodniona i wychudzona. Miała ok. 4 miesiące a ważyła tyle co zdrowe 8-10 tygodniowe maluchy. Mała była dokarmiana ponieważ sama nie bardzo chciała jeść w ostatnich dniach. Zmarła dzisiaj nad ranem. Dziękuję wszystkim, którzy zaangażowali się w pomoc tej małej istocie. Chociaż przez kilka dni mogła poczuć jak to jest być kochanym. Leshi Ciebie już nic nie boli a za Tęczowym Mostem zaopiekują się Tobą inni uszaci przyjaciele. Na zawsze będziesz w moim sercu kochanie [*]

Dolly (+2016) – Czasami musimy podejmować trudne decyzje – chociaż to trudne to czasami nie mamy innego wyboru. Wczoraj pożegnaliśmy Dolly uratowaną przez Iwonę w zeszłym roku. Dolly została odebrana z wielkim ropniem na karku…nie miała jednak szczęścia trafić do swojego wymarzonego domu…ale tam gdzie przybywała miała zdecydowanie lepsze życie niż poprzednio.

Tantal (+2016) – Czarna kulka z kropką na nosku. To ona jako pierwsza wpadła w moje ręce gdy wyciągałam samiczki w Swarzędzu. Nie wierzgała, tak jakby czuła, że teraz już będzie tylko ciepło i przytulnie. Maleńka dzisiaj (22.04) przechodziła zabieg kastracji, z którego już się nie obudziła. Zasnęła i pobiegła do innych naszych uszatych przyjaciół. Powodem śmierci była niewydolność oddechowo krążeniowa. Jakby tego było mało jej płuca były dużo mniejsze niż u każdej innej miniatury (prawdopodobnie to wyniki chowu wsobnego). Tantalko przez ten tydzień poznałaś co to ciepło serca i brak wiatru, co to pełna pyszności miska i człowiek, który rozpieszcza. Bądź szczęśliwa :*

Shmi (+2016) – Tym razem się nie udało. 26.02 na drugą stronę Tęczowego Mostu postanowiła skoczyć Shmi. Shmi była uszakiem, którego odbierałam na szybko (bez wcześniejszego przygotowania). Robiło się co raz zimniej a ona siedziała u dotychczasowych opiekunów w garażu. Bardzo mocno wystraszona, bała się wszystkiego. Mocno wzdęta. Wsadziłam ją wówczas do transportera i w drogę do weta. Maleńka w czwartek przechodziła kastrację, wszystko zniosła bardzo ładnie. Dziękuję każdej osobie, która trzymała kciuki za małą w drodze do nowego domu. Wetowi Szymonowi i ekipie Reptilio za opiekę nad małą duszką. Dziękuję Kindze za info o potrzebującej duszy. Shmi maleńka na zawsze będziesz w naszym serduszku.

Steel (+2016) – Jest początek października kiedy dostaję maila z prośbą o pomoc dla znalezionego królika. Po znalezieniu miejsca wsiadam z Michałem w auto i jedziemy. Po dojechaniu na miejsce widzę “maleńką” wystraszoną kulkę, kuleczkę, która zamieszkuje pod naszym dachem. Steel mimo swojego młodego wieku nie może mieszkać w klatce i kojcu bo jest za duża więc zapadła decyzja, że tak organizujemy mieszkanie by miała chociaż jedno pomieszczenie dla siebie. Początkowo maleńka chodziła jedynie po dywanikach, bała się wkroczyć na kafelki. Po pewnym czasie pojawiają się bryki i zdobywanie nowych powierzchni (parapet nie był wyzwaniem bo gdyby mogła weszłaby i na lampę). Steel zachowywała się jak psiak, który nie odstępował człowieka na krok. Dzisiaj ta maleńka pokicała za Tęczowy Most. Co było bezpośrednim powodem śmierci dowiemy się zapewne dopiero po sekcji. Dzisiaj wiemy tyle, że nie wybudziła się z narkozy. Dziękuję każdemu kto dopingował maleńką, Michałowi za rozpieszczanie, wet. Szymonowi i ekipie Przychodni Reptilio za opiekę weterynaryjną i dzisiejszy zabieg kastracji. Steeluniu na zawsze masz miejsce w naszych sercach. Do zobaczenia kochana :*

Iksik (+2016) trafił do nas kilka dni temu ponieważ jego dotychczasowa rodzina nie miała możliwości na leczenie jego nawracających biegunek i wystawiła go na jednym z portali zakupowych. Zauważyła go Martyna i postanowiła go uratować (dziękuję Ci za to). Dzięki Martynie maluch (miał ok.12 miesięcy) trafił do Przychodni Reptilio gdzie od razu zaczęła się walka o jego życie i zdiagnozowanie. Niestety z dnia na dzień było coraz gorzej, szybka decyzja i maluch w piątek trafił na stół operacyjny by zobaczyć co się dzieje w środku. Obraz był tragiczny: wyniszczona wątroba, która próbowała walczyć i masakryczne ilości tłuszczu w tym małym ciałku (dla porównania waga Iksika wynosiła 1,6 kg natomiast waga Drogo, który również jest jego wielkości i postury 1,06kg). Zaraz po zabiegu zaczęliśmy myśleć w jaki sposób pomóc małemu w walce jednak Iksik dzisiaj postanowił odejść. Dziękuję każdemu kto dokonał wpłaty dla Iksika w tym Dominice za objęcie go wirtualną opieką (zebrane pieniądze przeznaczymy na opłacenie faktury za leczenie Iksika, a to co pozostanie przekażemy na innych naszych podopiecznych). Dziękuję lekarzom z Przychodni Reptilio za opiekę i walkę do końca. Iksiku ty wiesz, że masz miejsce w moim sercu. Jeśli będzie nam to dane to jeszcze kiedyś się spotkamy. Brykaj szczęśliwie maleńki…

Złotko (+2016) Maleńkie Złotko, któremu nie dane było dorosnąć… Dzisiaj za Tęczowy Most powędrowało jedno z dzieciaków Platynki. Malutki po prostu zasnął. Powodem śmierci prawdopodobnie była genetyka i wady wrodzone. Maluszku byłeś z nami tak krótko a strata tak bardzo boli…

Renio (+2016) Maleńki Renio. Maluszek od Platynki dzisiaj postanowił pobiec za Złotkiem. Zmarł nad ranem i najgorsze jest to, że możemy jedynie przypuszczać, że powodem była genetyka i chów wsobny.Maluszku byłeś z nami tak krótko a strata tak bardzo boli…

Krzemik (+2016) Dzisiaj nad ranem do swojego kuzynostwa postanowił dołączyć Krzemik. Maleńkie dziecko Siarki. Zasnął jakby nigdy nic. Tak po prostu. Krzemiku, Twoja śmierć boli tak samo jak odejście każdego uszatego serca. Dziękuję Ci, za każdy buziak od Ciebie otrzymany podczas tych 5 tygodni. Złotko i Renio się Tobą zaopiekują. Biegaj z nimi szczęśliwy…